Biforek w Toskanii
Zanim dotrzemy na wyspę, czeka nas rozgrzewka w postaci trasy rowerowej w okolicach Livorno. Trasa ta wiedzie przez pagórkowate tereny doskonale znane z wyjazdu Rowerem wzdłuż wybrzeża Toskanii. Naszym celem na dziś jest Livorno – jeden z największych portów handlowo-turystycznych we Włoszech. Po dojeździe do miasta mamy całkiem sporo czasu na zapoznanie się z lokalnymi atrakcjami. Na uwagę zwracają zwłaszcza Plac Republiki czy Nowa Forteca położona bezpośrednio nad Morzem Liguryjskim. Podczas wieczornego przygotowywania się do zaokrętowania na prom można zaobserwować tłumy ludzi uprawiających wszelakie sporty, a mnie szczególnie zaskakuje spora liczba... chodziarzy. Nasza grupa tymczasem ląduje na ogromnym promie, którym podczas nocnego rejsu dotrze do celu wyjazdu – Sardynii.
Sardynia wita nas pięknym słońcem i wspaniałymi widokami. Po wizycie w markecie i plenerowym śniadanku ruszamy autokarem w okolice Tempio Pausania, gdzie rozpoczniemy naszą sardyńską przygodę rowerową. Samo miasteczko jest na tyle urokliwe, że nie możemy się oprzeć, żeby nie rozsiąść się w cieniu miejscowej katedry i zasmakować prawdziwej włoskiej kawy na dobry początek dnia. Po tej krótkiej przerwie na dobre rozpoczynamy dzisiejszą rowerową dniówkę i krętą zacienioną drogą asfaltową najpierw w górę, a potem w dół docieramy do Lago del Coghinas – dużego zbiornika utworzonego na rzece o tej samej nazwie. Mamy jednak pecha, bo przeciągająca się budowa mostu torpeduje nasze plany i jesteśmy zmuszeni do objazdu. Kolejne kilometry prowadzą po wyschniętych terenach, na których szczególną uwagę zwracają dęby korkowe. Większość z nich ma już zdjętą korę, z której wyrabia się korki do butelek. Późnym popołudniem kończymy naszą trasę rowerową w miasteczku Oschiri, skąd po załadowaniu rowerów na przyczepę ruszamy do naszej bazy noclegowej w urokliwym Lu Bagnu, czy też jak my je żartobliwie przechrzciliśmy – "Lubaniu".
Na plażę La Pelosa
Następnego dnia po śniadaniu ruszamy północną linią brzegową wyspy w stronę Porto Torres – jednego z największych portów tej części Sardynii. Po kawowo-lanczowej przerwie w tym przepięknie położnym nadmorskim mieście odbijamy w sardyński interior i teraz częściowo asfaltami, częściowo szutrami kierujemy się w stronę północno-zachodniego przylądka wyspy – Capo Falcone. Po drodze objeżdżamy jeszcze przytulną marinę Stintino, by finalnie dojechać na plażę La Pelosa, będącą od lat na czołowych miejscach wśród najpiękniejszych włoskich miejsc kąpielowych. Sami mamy okazję przekonać się o zaletach tego miejsca podczas relaksującego plażowania po skończonej trasie i możemy z czystym sumieniem potwierdzić wszystkie jej atuty, czyli krystalicznie przejrzystą wodę i miękko masujące nasze zmęczone stopy – piaszczyste plaże.
Stintino
Przylądek Capo Caccia
Dziś autokarem kierujemy się bardziej na południe, a rowerami już tylko na zachód. Pogoda podczas tegorocznego wyjazdu Sardynia na rowerze kolejny raz nam sprzyja i na niebie nie ma nawet jednego obłoczka. W takich warunkach kolejne kilometry wiodące wśród gajów oliwnych i zielonych pagórków Sardynii mijają niepostrzeżenie szybko. Wisienką na torcie dzisiejszej trasy jest przylądek Capo Caccia, który charakteryzuje się wysokim klifem opadającym pionowo do Morza Śródziemnego. W takich okolicznościach spędzamy ostatnie chwile dnia, by móc uchwycić spektakularnie zachodzące słońce. Po tych niezwykłych wizualnych doznaniach już autokarem docieramy wieczorem do naszego "lubaniowego" hotelu.
Z wyspy na wyspy, czyli La Maddalena i Caprera
Nastał czas na clou sardyńskiego programu, czyli bajkową wysepkę La Maddalena i mniejszą, ale nie mniej urokliwą – Caprerę. Autokarem docieramy do miasteczka Palau, gdzie po wyładowaniu rowerów już bez wsparcia samochodowego płyniemy na La Maddalenę. W niewielkim porcie zaczynamy od krótkiej przerwy na kawę i lody, a gdy w końcu zaczynamy kręcenie (się) po La Maddalenie widowiskową groblą przejeżdżamy na kolejną wysepkę – Caprerę. Tutaj drogom szosowym ustępują mniej ucywilizowane trakty, ale widoczki na zatoczki, piaszczyste plaże i błękit morza rekompensują nam wszelkie trudy. Na jednej z takich niemal dzikich plaż – Cala Garibaldi robimy sobie dłuższą pauzę odświeżająco-relaksującą. Po tej przerwie w rowerowaniu wracamy tą samą groblą na "Magdalenkę" i w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara rozpoczynamy zwiedzanie wysepki na dwóch kółkach. W wielu miejscach trasy napotykamy na doskonałe punkty widokowe, ale bodaj najdoskonalszym jest ten w pobliżu kapliczki Madonny – Cappella della Madonnetta, z którego możemy zaobserwować francuską wyspę Korsykę. Ostatnie kilometry wiodą nas jeszcze na plażę Punta Tegge z krótką przerwą na wodowanie i oto już jesteśmy w portowym miasteczku La Maddaleny o tej samej nazwie, by załadować się wespół z rowerami na prom powrotny do Palau. W samym Palau raczymy się jeszcze doskonałymi rybami i owocami morza, z których słynie cała Sardynia i tak nasyceni nie tylko pozytywnymi wrażeniami wracamy wieczorem do naszego hotelu na nocleg.
Plaża Caprera
Skała Słonia i Castelsardo
Kolejny dzień odkrywania Sardynii na rowerze zaczniemy na plaży o nieco azjatycko brzmiącej nazwie Li Junchi. Po krótkim plażowaniu odbijemy od północnego wybrzeża Sardynii. Po pokonaniu niewielkiej przełęczy z panoramicznymi widokami na morze dotrzemy do lokalnej atrakcji Roccia dell'Ellefante – Skały Słonia, czyli niezwykłej formacji skalnej, która z odpowiedniej perspektywy przypomina tego trąbiastego ssaka. Po obowiązkowej sesji foto skierujemy się w kierunku sardyńskiego wybrzeża, by finalnie dotrzeć do Castelsardo – miasteczka położonego na nadmorskim wzgórzu, z którego roztacza się doskonały widok na pobliską linię brzegową Sardynii. Z tego miejsca dzieli nas już tylko kilka kilometrów od naszego przytulnego hoteliku w Lu Bagnu, gdzie kończymy ten kolejny dzień pełen wrażeń.
Z Bosy do Alghero z przygodami
Ten dzień rowerowania rozpoczniemy od zjazdu do niezwykle malowniczego i kolorowego miasteczka – Bosy. Miejscowośc ta znana niegdyś z doskonałych garbarzy, obecnie przyciąga wielu turystów ze względu na barwne kamieniczki usytuowane nad wpadającą do morza rzeczką Temo. Podczas przerwy na obowiązkowe włoskie espresso/cappuccino (niepotrzebne skreślić) mamy okazję zatracić się w wąskich uliczkach Bosy i zwiedzić miejscowe zabytki – zamek Malaspina oraz lokalną katedrę. Po wyjeździe z miasteczka czeka nas panoramiczna trasa wijąca się w górę wzdłuż zachodniego wybrzeża Sardynii, która niejednokrotnie raczy nas zapierającymi dech w piersiach widokami na morze. Niestety, tego dnia mamy pecha, bo koszący pobocza drogowcy zepchnęli na drogę drobne kolce lokalnych chwastów, które dziesiątkują nasz peleton łapanymi raz po raz gumami. Na wymianie dętek przyjdzie nam spędzić kolejne godziny dzisiejszego upalnego dnia, przez co po uporaniu się z blisko 20 czy 30 awariami tego typu zjeżdżamy w kierunku Alghero, marząc tylko o relaksie na podmiejskiej plaży, na której kończymy dzisiejsze zmagania z trasą i kolczastą materią.
Pożegnanie z wyspą
Nadszedł czas na pożegnanie z Sardynią. Ostatniego dnia na wyspie mamy okazję poznać smak szutrów i przejechać się lokalnym Żelaznym Szlakiem Rowerowym poprowadzonym dawną koleją łączącą miejscowości Tempio i Monti. Po szutrowej pagórkowatej pierwszej części trasy stopniowo teren przeistacza się w bardziej płaski i asfaltowy, a my zmierzamy nie tylko do kresu naszej podróży po Sardynii, ale i do krańca wyspy, czyli do niezwykle urzekającej plaży Cala Suaraccia, gdzie ostatni raz korzystamy z dobrodziejstw sardyńskiego morza. Po załadowaniu rowerów na przyczepę autokarem ruszamy do portu w Olbii, skąd potężny prom zabiera nas z wyspy na ląd, a my z łezką w oku żegnamy Sardynię.
Boloński afterek
Po dotarciu do portu w Livorno czeka nas autokarowy transfer do Bolonii, gdzie na deser będziemy mogli ostatni raz sprawdzić nogi na pętli wokół tego miasta. Po przejechaniu przez historyczne centrum miasta wspinamy się około dwa kilometry do sanktuarium San Luca. Podjazd ten wielokrotnie gościł na trasie Giro d'Italia, a ostatnio nawet na trasie Tour de France, toteż nie mogą dziwić napisy na asfalcie dopingujące kolarskich herosów. Dalej teren raz to wznosi się, raz opada, a my mamy okazję zapoznać się z sielskimi widoczkami, z których słynie odwiedzany przez nas region Emilia-Romania (ze stolicą w Bolonii właśnie). Po powrocie do centrum miasta mamy jeszcze czas na zwiedzanie i ostatni włoski posiłek okraszony obowiązkowo sosem bolońskim przed powrotem do Polski.
Centrum Bolonii
Po wyjeździe Sardynia na rowerze możemy wrócić zmęczeni, ale na pewno będziemy szczęśliwi i pełni wrażeń. Wyspa ukazuje nam różnorakie oblicza: od pięknych piaszczystych plaż, przez skaliste przylądki po nieco nieokiełznany i surowy interior. Dopiero jednak wszystkie te połączone składniki stworzą swoiste i niepowtarzalne sardyńskie danie, dzięki któremu będziemy mogli poznać prawdziwy smak Sardynii, a z pewnością jest on niepowtarzalny i niepodrabialny.
Autor tekstu: Kamil Wereszczyński
Klub Podróży Horyzonty Sp. z o.o. realizuje projekt dofinansowany z Funduszy Europejskich Zdalne zarządzanie biurem podróży poprzez wdrożenie dedykowanej platformy informatycznej rozwiązaniem na sytuacje kryzysowe Klubu Podróży Horyzonty.
Celem projektu jest zapewnienie zdalnej i zautomatyzowanej obsługi klienta, co znacznie poprawi jakość świadczonych usług oraz zwiększy odporność biura na sytuacje kryzysowe.Dofinansowanie projektu z UE: 234 719,17 PLN